Szłam przez Donau-City-Straße w piekielnie wysokich szpilkach. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że przy każdym stawianym przeze mnie kroku, obcasy utykały w szczelinach między kostką granitową. Oficjalnie przeklinam osobę, która wpadała na ten "genialny" pomysł, żeby wyłożyć nimi połowę chodników w Wiedniu. Od razu wiadomo, że to facet; kobieta pomyślałaby o wszelkich wypadkach, jakie mogą się zdarzyć spacerującym w butach na wysokim obcasie. Łatwo było dojść do takiego wniosku. Głupia kostka granitowa! Nie chcąc spóźnić się na spotkanie z ojcem, musiałam przyśpieszyć. Ale jak tu przyśpieszyć, skoro każdy mój krok był walką, żeby nie zaliczyć tak zwanej gleby? Założenie butów o płaskiej podeszwie byłoby lepszym wyjściem, ale moje zasady estetyki mi na to nie pozwalały. Mój strój zawsze musiał być nienaganny, nic na to nie poradzę, że mama wpoiła we mnie takie przyzwyczajenia. Nie mogę jednak powiedzieć na nią ani jednego złego słowa, będąc małą dziewczynką przyrzekłam sobie, że w przyszłości będę taką elegancką i dobrze ułożoną kobietą jak ona. Od maleńkości była moim autorytetem.
Mijałam niezliczoną ilość wieżowców, z niecierpliwością oczekując, aż biurowiec, w którym pracuje mój tata wreszcie zjawi się na mojej drodze. Gdy wreszcie tak się stało, weszłam do recepcji i posłałam przelotny uśmiech przystojnemu recepcjoniście. Nie ma co, tatko zatrudnia personel z najwyższej półki. Wsiadając do zatłoczonej windy, w myślach modliłam się, żeby ta jechała szybciej, bo takie ciasne przestrzenie źle na mnie wpływają. 19. piętro. Nareszcie! Usłyszałam charakterystyczny dla wind brzdęk i przede mną ukazał się długi korytarz, z którego rozchodziło się kilkanaście drzwi. Pokój 197 znajdował się na samym końcu. Zerknęłam na zegarek. Jedenasta. Idealnie. Zanim jednak zapukałam do drzwi, spojrzałam na krajobraz, który rozpościerał się za wielkimi oknami, rozciągniętymi od podłogi aż po sam sufit. Mnóstwo budynków, pełno aut i jeszcze więcej ludzi. Stały widok w typowym wielkim mieście. Ocknęłam się z zamyślenia i podążyłam w kierunku biura ojca. Nacisnęłam klamkę, gdy usłyszałam, że mogę wejść. Biel ścian aż raziła w oczy, jedynie beżowa kanapa i dwa fotele przełamywały tę surowość. Okna, tak samo jak na korytarzu, zajmowały całą jedną ścianę. Nad biurkiem wisiał obraz, który namalowała moja siostra. Dla mnie osobiście są to jakieś bohomazy, ale co ja się tam znam? Ojcu się podoba. Szafa stojąca w kącie zapełniona była ogromem książek o tematyce prawniczej i niezliczoną ilością segregatorów.
- Witaj córeczko - donośny głos taty, rozbrzmiewający po gabinecie, przerwał moje "oględziny". Podeszłam i wtuliłam się w niego jak mała dziewczynka. I przez chwilę tak też się poczułam. Ojcowskie ramiona zawsze zapewniały mi ochronę, przynosiły ukojenie, uspokajały. - Jak zwykle punktualna, to się ceni w tej branży. Usiądź sobie.
Zajęłam miejsce na wygodnej sofie i wyciągnęłam z torby teczkę z plikiem dokumentów. Podałam ją ojcu i wtedy ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę - powiedział, nie odrywając wzroku z pism urzędowych.
- Proszę - powiedział, nie odrywając wzroku z pism urzędowych.
Do pomieszczenia weszła średniego wzrostu brunetka ubrana w oficjalny strój, składający się z obcisłej, czarnej spódnicy do kolan, białej bluzki z kołnierzykiem i ciemnoszarego żakietu. Bardzo oficjalnie, aż za bardzo. Muszę porozmawiać z tatą, żeby trochę swoim pracownikom odpuścił, przynajmniej pod względem ubioru.
- Dzień dobry panno Scheller, panie Scheller, czy podać coś do picia? - sekretarka uroczo uśmiechnęła się i czekała na odpowiedź z naszej strony. - Przed chwilą przyszedł pan Fettner, czeka przed wejściem. Poprosić go?
- Tak, tak, przynieść nam trzy kawy. - jak zwykle prosto z mostu, bez żadnych ciepłych emocji. Muszę z nim naprawdę poważnie porozmawiać. Jak już zacznę tu pracować, to pierwszym co zmienię, będzie relacja szef-pracownik. Nie może być tak autorytarnie, mamy przecież dwudziesty pierwszy wiek.
Drzwi otworzyły się ponownie i naszym oczom ukazał się lekko siwiejący już mężczyzna w dopasowanym garniturze i z czarną, skórzaną teczką w ręku.
- Cześć współpra... Ines? - aż krzyknął, gdy zobaczył, że siedzę obok ojca. - Ines, chyba z dwa lata cię nie widziałem. Jak ty wyrosłaś...
Wcale tak bardzo się nie zmieniłam. To przez te szpilki jestem wyższa.
- Witaj wujku - podeszłam do mężczyzny i uścisnęłam go serdecznie. - Ty za to wiecznie młody.
Mimo, że Ralph Fettner wcale nie był moim wujkiem, mówiłam tak do niego odkąd tylko pamiętam. Przyjaźnią się z ojcem od czasu studiów, więc już spory kawał życia. Za to "cioć" Fettner było bardzo wiele. Wujek Ralph nigdy nie miał żony dłużej niż 2 lata. Już się pogubiłam, która to teraz zgodziła się zostać jego małżonką. Ósma? Dziewiąta? Kompletnie straciłam rachubę.
- Czyżbyś zaczynała pracę w naszej rodzinnej firmie? - zapytał "wujek", gdy ponownie usiedliśmy na kanapie.
- Tak, moja zdolna Ines rozpoczyna jutro aplikację. Wiesz, że miała najlepsze wyniki na roku?
No i się zaczęło... Ojciec zawsze przed wszystkimi wychwalał mnie aż pod same niebiosa. Fakt, studia prawnicze nie należą do najłatwiejszych, ale mając mamę sędzinę i ojca, jednego z najlepszych adwokatów w Austrii, wszystkie ścieżki ma się przetarte. Nie mówię, że miałam jakąś taryfę ulgową. Co to, to nie. Musiałam zakuwać tak samo jak inni. Ale wiadomo, że mając znajomości (i to takie znajomości), będzie mi łatwiej niż pozostałym. A to, że miałam najlepsze wyniki na roku to po prostu kwestia przysiadania do książek i zrozumienia tego, co jest w nich napisane.
Tata i wujek rozpoczęli dyskusję o sprawach zawodowych. Chcąc nie chcąc, musiałam się owej dyskusji przysłuchiwać, w końcu wkrótce większość spraw w tej firmie będzie dotyczyć również mnie. Afera w spółce, która dostarcza prąd ponad połowie mieszkańcom Wiednia. Zapowiada się interesująco. Nasza kancelaria miała bronić tej firmy, dowodzić, że nie oszukuje ona swoich klientów. Wsłuchiwałam się w szczegóły i analizowałam sobie wszystko w głowie. Szykuje się kilka "grubych" rozpraw. Wiem, że jeszcze nie będę mogła brać w nich udziału jako obrońca, ale asystentką taty zostanę na sto procent. Moje podekscytowanie automatycznie wzrosło.
No i się zaczęło... Ojciec zawsze przed wszystkimi wychwalał mnie aż pod same niebiosa. Fakt, studia prawnicze nie należą do najłatwiejszych, ale mając mamę sędzinę i ojca, jednego z najlepszych adwokatów w Austrii, wszystkie ścieżki ma się przetarte. Nie mówię, że miałam jakąś taryfę ulgową. Co to, to nie. Musiałam zakuwać tak samo jak inni. Ale wiadomo, że mając znajomości (i to takie znajomości), będzie mi łatwiej niż pozostałym. A to, że miałam najlepsze wyniki na roku to po prostu kwestia przysiadania do książek i zrozumienia tego, co jest w nich napisane.
Tata i wujek rozpoczęli dyskusję o sprawach zawodowych. Chcąc nie chcąc, musiałam się owej dyskusji przysłuchiwać, w końcu wkrótce większość spraw w tej firmie będzie dotyczyć również mnie. Afera w spółce, która dostarcza prąd ponad połowie mieszkańcom Wiednia. Zapowiada się interesująco. Nasza kancelaria miała bronić tej firmy, dowodzić, że nie oszukuje ona swoich klientów. Wsłuchiwałam się w szczegóły i analizowałam sobie wszystko w głowie. Szykuje się kilka "grubych" rozpraw. Wiem, że jeszcze nie będę mogła brać w nich udziału jako obrońca, ale asystentką taty zostanę na sto procent. Moje podekscytowanie automatycznie wzrosło.
Upiłam łyk mocnej czarnej kawy. Gorąca ciecz rozgrzała przyjemnie mój przełyk. Odstawiłam filiżankę na szklany stolik i skierowałam swój wzrok na widok za oknem. Chyba zaraz zacznie padać. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Wszyscy zwróciliśmy głowy w tamtą stronę.
- Proszę - powiedział grubym barytonem tata. W drzwiach znowu pojawiła się jego brązowowłosa sekretarka.
- Panie Fettner, dzwonił pan Fettner, chce się z panem spotkać. Czeka na dole. Poprosić go?
Czekaj, co? Jaki pan Fettner? Przecież wujek Ralph siedzi tutaj. Jaki pan Fettner? O co chodzi?
- Tak, proszę go poprosić. - Kathrin zamknęła za sobą drzwi, posyłając wcześniej typowy dla siebie uśmiech. - Postanowiłem odnowić kontakty z synem.
Jakim synem? Przecież wujek Ralph ma trzy córki! Paulę, Anę i Julię. O co w tym wszystkim chodzi? Czy to jakaś ukryta kamera? Ktoś mnie wkręca? Można już wyjść z kwiatami, wcale się nie nabrałam!
- Tym z pierwszego małżeństwa? - zapytał ojcem z nutką zaciekawienia w głosie.
To jest ich jeszcze więcej? Ile dzieci skrywa jeszcze Ralph Fettner? Do cholery, czy ktoś mi wytłumaczy, co się tu dzieje?! Ilu nowych "kuzynów" właśnie pozyskałam?
- Tak, uznałem, że nie mogę nie utrzymywać kontaktu z własnym dzieckiem. Zacząłem nadrabiać te wszystkie stracone lata.
- I na starość postanowiłeś otoczyć się gromadką swoich pociech? - zaśmiał się mój ojciec i poklepał wujka po plecach.
- Oj, żartownisiu, twoje żarty schodzą na coraz niższy poziom. - halo! Czy tylko ja zdaję sobie sprawę z powagi sytuacji? - Mój syn sam zaproponował tydzień temu spotkanie. Nie widziałem go ponad dwadzieścia lat. Wiecie, jaki to był dla mnie szok, gdy go ponownie zobaczyłem?
No, dla mnie to też jest szok. Tym bardziej, że nie wiedziałam, że w ogóle masz syna!
- Ines, ty go jeszcze nie poznałaś. Zobaczysz zaraz, jaki z niego fajny chłopak. Wiadomo, po tatusiu.
Hahaha, mi nie jest do śmiechu. Zaczęłam się stresować, prawie jak przy obronie magisterki. Czemu oni się śmieją? To nie jest zabawne. Ojciec chyba zna syna Fettnera, nie wydaje się być zszokowany faktem, że pierworodny Ralpha zaraz wejdzie do gabinetu. Co za cyrk!
- O tak, z pewnością - syknęłam w jego stronę. Ich naprawdę to bawi. Tacy starzy, a tacy głupi.
- Manuel jest chyba w twoim wieku. No może parę lat starszy, jest sko...
Rozległo się pukanie do drzwi. Przeszył mnie dreszcz ekscytacji. Byłam bardzo ciekawa, jaki jest ten Manuel. Zaczęłam nerwowo kręcić się na kanapie i poprawiać sukienkę w kolorze bordowym. Ines, co z tobą?
Drzwi otwarły się i do pomieszczenia wszedł mężczyzna. Niesamowicie przystojny mężczyzna. Cholera jasna, czy ja właśnie siedzę z otwartymi ustami i zarumienionymi policzkami? Muszę się szybko opanować.
- Witam wszystkich - nowo przybyły gość posłał nam szczery uśmiech, a mi puścił oczko. Kurcze, czemu tu jest tak gorąco?
- Manuel - wyciągnął dłoń w moim kierunku, mierząc mnie rozbrajającym wzrokiem.
- Ines - wstałam, uścisnęłam jego rękę i zalotnie uniosłam lewy kącik ust. W porę się ogarnęłam, nie chciałam przecież wyjść przed nim na idiotkę. Trzeba teraz włączyć tryb niedostępnej. Czas, żeby to on oszalał na moim punkcie. Usiadłam ponownie na kanapie i założyłam nogę na nogę, uwodzicielsko lustrując go przy tym spojrzeniem.
Oj, panie Fettner Junior, czuję, że ta nasza znajomość będzie bardzo ciekawa.
Oj, panie Fettner Junior, czuję, że ta nasza znajomość będzie bardzo ciekawa.
~*~
Bum! Taka niespodzianka. Mamy rozdział pierwszy! :D
Otóż, pojawiła się wena, pozwoliła napisać mi kilka rozdziałów i tak oto jedynkę oddaję w Wasze ręce i pozostawiam do oceny.
Wiem, że miało być pod koniec marca, ale mam dobry humor i chciałam też odsłonić rąbka tajemnicy po niewiele mówiącym prologu. Aż mnie korciło, żeby go dzisiaj opublikować. A to wszystko dla Was. <3
Jeżeli chodzi o kwestię prawniczą w tym opowiadaniu, to z góry za to przepraszam, moja wiedza w tej dziedzinie nie jest jakaś oszałamiająca.
Główni bohaterowie już się poznali, więc zaczynamy zabawę. Będzie ciekawie, zapewniam Was. :)
I jeszcze informacja dla tych, którzy czytają historię Andreasa i Rity, rozdział piąty ukaże się w następną sobotę.
Tyle ode mnie, czekam na Wasze komentarze dotyczące tego rozdziału, mam nadzieję, że choć trochę Wam się podoba i przesyłam ogrom buziaków ;*
kocham te opisy! no i myśli naszej głównej bohaterki....;)
OdpowiedzUsuńprzyjemnie mi się czytało, nawet pomimo tych sztywnych relacji pomiędzy pracownikami a szefem, hihi :p
oh, szalony "wujek"! na starość mu odwaliło i chce dojrzeć xD no i te żarciki... cud miód, haha xD
no i nasza Ines nie jest taką sztywniarą, jaką z początku miałam na myśli...XD coś czuję, że będzie "wybuchowo"..:3
mi się podoba i to potwornie mocno! czekam na kolejny i zapraszam do siebie ^_^
Hej!
OdpowiedzUsuńAle się cieszę, że już dzisiaj dodałaś pierwszy rozdział. Jest świetny! Ciekawe jak się rozwinie relacja między głównymi bohaterami, bo zważając na prolog - będzie się działo :D No i ten prawniczy klimat hahah wujek Ralph zmienia żony, jak rękawiczki, ciekawe jaki pod tym względem jest odnaleziony po 20 latach Manuel - czy wdał się w tatusia? Czekam na więcej, do napisania:)
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
Cieszę się, że jednak dziś opublikowałaś rozdział. Akurat potrzebowałam czegoś do poczytania ;) Ines jest urocza, choć ja w życiu nie katowałabym się w butach na obcasie ^^ W sumie zawsze można je przebrać, jak już się dojdzie w miejsce gdzie się zmierza. Choć rozumiem, że wygląda się lepiej na obcasach ;) Poza tym jej wewnętrzne myśli to prawdziwy skarb. Bardzo przyjemnie się czytało te wstawki.
OdpowiedzUsuńManuel taki przystojny, teraz już tylko z górki, skoro już się poznali, co sama stwierdziłaś ;)
Pozdrawiam serdecznie ;)
O matko! Jak świetnie! To aż mało powiedziane, ale trzeba ograniczać niecenzuralne słowa. Jak tak ciekawie się zaczyna, to co dopiero będzie dalej?
OdpowiedzUsuńMiejmy nadzieje, że syn nie pójdzie w ślady ojca...aż tak.
Wiesz co? Pozytywnie czy nie, mam wrażenie, że Tobie wszystko wychodzi.
Pozdrawiam :)
[https://i-am-a-ruin.blogspot.com]
Melduję się!
OdpowiedzUsuńKochana, jestem po prostu... zaczarowana. Jak ty piszesz, dziewczyno! Chciałabym mieć taki talent, serio ^^
Pierwszy rozdział jest świetny i na pewno kolejne też takie będą, o to jestem pewna w stu procentach. Polubiłam naszych bohaterów. Wykreowałaś ich w bardzo sympatyczny sposób, szczególnie Ines. Fajna dziewczyna :)
Nie martw się, ja w prawniczych tematach jestem zielona jak trawa na lato, więc jedziemy na tym samym wózku xD
Czekam!
Buziaki :**
Cześć ;D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania <3 Rozdział mega ciekawy.
Ines zaintrygowana Manuelem :D Włączyła jej się kocica-uwodzicielka. Ciekawi mnie jak podejdzie do sprawy i przede wszystkim jak Manu zareaguje na jej flirt. A może wcale? Może to on będzie chciał pobawić się trochę panią prawnik? Jestem bardzo zaintrygowana :D
Czekam niecierpliwie na następny ;D
Pozdrawiam :*
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział cudo! Ines zaciekawiona Manuelem ^^
Czekam na następny.
Pozdrawiam i przepraszam za krotki komentarz, jednak nauka wzywa ;/
Buziaki :*
Dobre! To naprawdę jest dobre. Nie ma to jak synek, który znalazł się po latach, tfu, który kontakt sobie odnawia, a do tego całkiem nowa znajomość dla Ines... No, proszę, proszę... Aż się gorąco zrobiło. I widać na horyzoncie flirt...
OdpowiedzUsuńOj wychodzi, kochana, wychodzi! I to jak!
OdpowiedzUsuńAleż ciekawie się zapowiada. Tak trochę sztywnie i oficjalnie przebiegło to pierwsze spotkanie, no ale skoro kancelaria, środek stolicy plus jak dotąd zupełnie nieznany ojciec Manuela, no to możemy przymknąć oczko ;)
Sprawy prawnicze? Nawet ci błędów nie wypomnę, bo też się kompletnie nie znam :D
Pozdrawiam i weny życzę! :))
Cześć! Trafiłam tu przez przypadek, ale zdecydowanie zostaję! Uwielbiam opowiadania o Fettnerze, a to zapowiada się bardzo ciekawie. Także czekam z niecierpliwością na następny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę.
Madźka :-)
Trafiłam przez przypadek ale zostałam bo spodobał mi się wygląd bloga;) wzielam sie za czytanie i... wow. Naprawdę bardzo dobrze piszesz:)
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy...
Dużo weny!;*
I zapraszam do mnie
Heeej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Takie wesołe (a może inaczej, normalne) rozdziały też Ci wychodzą. I to naprawdę genialnie.
Ohoho, widzę, że się szykuje coś ciekawego :D Polubiłam już bohaterkę, której przemyślenia są mistrzowskie! No i Manu ♥ Ty nawet nie wiesz jak go uwielbiam :)
Czekam na kolejny
Buziaki :*
O mamusiu!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział!
Historia zapowiada się bardzo ciekawie.
I wesołe rozdziały wychodzą Ci naprawdę znakomicie. :)
Mimo iż nie przepadam za Austriakami, to zostanę tutaj, ponieważ bardzo podoba mi się sposób w jaki to wszystko opisujesz. :)
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!
Buziaki. ;*
ps. Jest możliwość bycia informowanym o nowościach ?